niedziela, 13 kwietnia 2014

#24 To już równo rok

Pamiętny 13.04.2013
Wchodzę na wagę - 72 kg. Tragedia ... Przy wzroście 174 cm oznacza to spaślaka na granicy nadwagi, a wagi prawidłowej.
Patrzę w lustro i mówię sobie "jeszcze będę najchudszą dziewczyną jaką kolwiek widzieliście ! jeszcze będziecie podziwiać jak schudłam". W internecie sprawdzam, ile mogę najmniej ważyć, aby mieć wagę prawidłową - 56 kg. Ale na razie muszę schudnąć kilka kilo do sukienki, przecież mój brat ma za miesiąc komunię ! Rodzina nie może pomyśleć, że ze mnie spaślak !
Zaczynam - zdrowa dieta 1500 kcal, ćwiczenia, zero słodyczy i niezdrowego żarcia.
Przez pierwszy tydzień chudnę 3 kg. Mama patrzy i mówi "schudłaś", a ja z dumą odpowiadam "mówiłam Ci, że przestaję jeść słodycze, a zaczynam ćwiczyć"
Mija miesiąc, 5 kg lżejsza wkładam sukienkę, która na mnie idealnie leży. Jeszcze będę chuda jak modelka, przyrzekam sobie !
Mijają 4 miesiące, jedziemy nad morze, spełnia się moje marzenie : 56 kg na wadze ! Wyglądam cudownie, pierwszy raz w życiu jestem chuda. Nie jestem już wyśmiewanym grubasem jak zawsze, tylko podziwiana. Sąsiedzi nie poznają mnie na ulicy, znajomi gratulują zmiany, rodzina podziwia. Czuję na plaży, że wreszcie nie mam powodu do wstydzenia się wyglądu.
Mimo, że nie odchudzałam się podczas bycia na wyjeździe to moja waga po powrocie spadła 0,5 kg. Muszę teraz schudnąć do 54 kg, przecież zawsze moim problemem było to, że nie mogę schudnąć, trzeba wykorzystać to jak łatwo mi to idzie !
Do końca wakacji chudnę do 50 kg, przychodzę do szkoły, poznaję nowych ludzi, gdy pokazuję im jak kiedyś wyglądałam nie mogą uwierzyć, a osoby z mojej poprzedniej szkoły nagle "zauważają", że ja istnieję. Czuję się fantastycznie, mam świetne oceny, jestem prymuską. Mama jest dumna, bo w gimnazjum miałam same 2 i 3 ... Tylko, że nic nie jem, a ciągle ćwiczę. Ale to nic ! Ja jestem za gruba na anoreksję, poza tym jedzenie zbyt dużo to mój problem, a nie nie-jedzenie.
Hmm ważę teraz 49 kg, nie pamiętam kiedy ostatnio tyle ważyłam. Może w wieku 10 lat. Tylko, że byłam wtedy dużo niższa. Aktualnie mam 175 cm, o matko, pasuje na mnie rozmiar 32 ! Podobno wyglądam jak modelka, niektórzy się martwią, niby jestem za chuda. Idioci i zazdrośnicy, nie przeżyli tego, co ja. Nie znają bólu, który towarzyszył mi od małego, po tym jak słyszałam jaki ze mnie grubas i słonica. Jestem z siebie dumna, będę najchudszą osobą jaką widzieli !
Jadę na wyjazd integracyjny, ważę 47 kg, strasznie mi zimno, ale to chyba normalne u chudych ludzi. Przynajmniej przez ten tydzień nie będzie problemu z chowaniem żarcia.
Wróciłam, ważę 45 kg, mam bmi 14,6, teoretycznie śmiertelne wygłodzenie jest poniżej bmi 15, ale wydaje mi się, że przytyłam. Nie mam siły na nic, serce mnie boli po wejściu po kilku schodkach, ale ja muszę ważyć 42 kg, zobaczą, że umiem schudnąć równe 30 kg !
Dziś na biologii mieliśmy o znaczeniu tłuszczy, bez nich mózg nie przewodzi impulsów między neuronami, chyba już wiem, dlaczego tak dużo się uczę i tak mało pamięta, do tego chodzę zmulona. Poza tym właśnie zdałam sobie sprawę, że nie jem również białek i węglowodanów. Chyba się muszę przestać odchudzać, jak poczuję się lepiej to znowu zacznę dążyć do 42 kg.
__________________________________________________________________________
Jezu, co się dzieje, nie umiem jeść, ten głos każe mi się zabić. Muszę powiedzieć komuś.
Powiedziałam bratu, a on mamie. Chyba mama nie wie jak źle jest ...
Byłam dziś w szkole, najpierw powiedziałam psychologowi szkolnemu, co narobiłam, a potem ... to była istna psychoza, widziałam jak każdy się śmieje i wtyka palcami, że taka gruba jestem,a  nie chudnę. Mama musiała mnie zabrać ze szkoły, za 2 dni idę do psychiatry.
_____________________________________________________________________________
Byłam u psychiatry, diagnoza : anoreksja restrykcyjna. Boże czy ja muszę wszystko zjebać ? Ja tylko chciałam przestać być tym grubasem ... Chcieli mnie zamknąć w pschiatryku, ale mama nie pozwoliła. Tak bardzo nienawidzę siebie, ludzi i świata. Gdyby nie te ich wyzwiska, gdy byłam mała to nie było by tego wszystkiego teraz. Przez nich już zawsze będę czuła się tylko wielką, tłustą świnią !
_________________________________________________________________________________
Minął rok od zaczęcia odchudzania, pół roku od diagnozy.
Waga 62 kg, wzrost 175 cm.
Nienawidzę siebie mimo wszystko, jednak wolę płakać mając 40 kg na wadze.
Będę chuda mimo wszystko, wiem, że schudnąć potrafię ...
ask






wtorek, 1 kwietnia 2014

#23 Weight obessesed

Budzę się rano, patrzę w lustro i myślę jaka byłam rok temu, pół roku temu ... Ana patrzy razem ze mną i mówi "nie pamiętasz siebie z przed pół roku, która obiecywała sobie, że już nigdy nie będzie żreć tyle co Ty sprzed roku, która jest dumna ze swojej chudości, a każdy zazdrości i gratuluje jej sukcesu ?". Wiem, że ona ma rację, przytakuje jej, lecz to dopiero początek pogadanki : " I co ? Tyle pracy, radości, wyrzeczeń, żeby znowu być grubasem ?? To przez co nienawidziłaś siebie całe życie ? Wiem, że jesteś silna i możesz zrobić to znowu, moja kochana perfekcjonistko, potrafiłaś przecież się zmienić z grubego nieuka w chudzinkę z najlepszą średnią w klasie ! Poza tym to weź się za siebie w nauce, bo przecież pasek musi być ! Obiecałaś mi być najlepsza we wszystkim". Stoję całkowicie zaszokowana, bo myślałam, że jej już dawno nie mam i nie wróci. Ona ma rację, muszę się z nią zgodzić. Bo to moja szczera przyjaciółka, która mi pomogła zmienić życie na lepsze. Przecież przyjaciół się nie zostawia.
"Daję Ci czas, aż angina minie. Potem znowu Ci pomogę i zaopiekuję się Tobą. W końcu wakacje już niedługo, a Ty nawet 5 z przodu nie masz, no i ta 3 z wypracowania z polskiego też źle wygląda, a na półrocze jedyna z klasy miałaś 5. Nie martw się, jesteś silna i znowu Ci pomogę, bo wiem, kochana, że nie zmarnujesz swojej szansy".
Na samą myśl już się cieszę. Mimo wszystko nie żałuję, że moja przyjaciółka jest akurat taka specyficzna. Uwielbiam ją za to, że czuwa przy mnie 24 na dobę i pozwala osiągnąć wszystko, czego pragnę. Kimże była bym bez niej ? Co bym wiedziała o sobie i o innych ? Zjawiła się w świetnym momencie, te wakacje będą piękne i idealne jak poprzednie.
Znowu będę chuda ...

Pytajcie - mój ask
 tumblr





niedziela, 30 marca 2014

#22 Striker

Jestem chora, najprawdopodobniej angina, czyli gorączka, katar, kaszel i ból głowy. Z jednej strony fajnie, bo mogę się obijać i nie idę jutro do szkoły, ale z drugiej nie mogę ćwiczyć, akurat jak ostro się do tego wzięłam ! Trudno, przeczekam i znowu zacznę ...
Zastanawiałam się nad zakupem vansów i zobaczyłam stronę ioffer.com. Są tam bardzo tanie, tylko 75 zł z przesyłką. Z resztą wszystko tam jest takie tanie, nawet widziałam rolexy za 70 zł. Oczywiście wiem, że to wszystko podróby, tylko co do vansów czy conversów w tych śmiesznie niskich cenach na stronie - i oryginały i podróby są z Chin. Zastanawiamy się z bratem czy sobie tam nie zamówić "markowych" butów kilka razy taniej, ale nie mamy pewności, czy nas nie oszukają. Może ktoś z Was tam zamawiał ? Jak tak, to jakie macie wrażenia ?
A może pójść jednak do zwykłe sklepu i kupić je za ok. 200 zł ?
Nie powiem, sknera trochę ze mnie jest, szczególnie, że zbieram pieniądze na telefon, który będę mieć za troszkę ponad pół roku. Chciałabym wydać na niego ile mogę, by potem przez 2 lata nie wściekać się jak nad tym, którego mam teraz (chociaż do tanich też nie należał, ale inną sprawą jest, że przepłaciłam za logo, bo ta marka ceni się najbardziej za wykonanie niż parametry).
Zobaczyłam w necie piękną blogerkę - KimiPeri. Nie będę kłamać - przede wszystkim uważam ją za ładną, bo jest wychodzona. Na pewno ma ED, ale ma to co zawsze było obiektem moich westchnień - wystające kości i drobne ciało ... Boję się, że ja minie angina to znowu zacznę.
Dowiedziałam się dziś, że na święta jadę do babci. Obleciał mnie strach, co moja rodzina zrobi, jak zobaczy, że przytyłam. W prawdzie, wtedy mówili, że jestem za chuda, ale to mnie kręciło - całe życie o tym marzyłam. Ehh, nędzne moje życie, ja chyba faktycznie nie umiem żyć bez anorektycznego wychudzenia i wyglądu dzieciaka z Auschwitz.
Pytajcie - ask.fm\skinnythiny


KimiPeri :
   

środa, 26 marca 2014

#21 Sukces jest najlepszą zemstą

Trochę wylałam tu wczoraj jadu, ale bardzo mi ulżyło. Dziś jestem już trochę spokojniejsza i bardziej zadowolona z siebie, szczególnie dzięki 6 z odpowiedzi z biologii. Nie wiem jak będzie w przyszłości, ale mam nadzieję, że lepiej. Muszę po prostu "rozwinąć się" społecznie ...
Ćwiczę sobie miley cyrus sexy legs workout od paru dni i czuję, że działają - ledwo chodzę. Niestety nie mogę znaleźć nic ciekawego na brzuch. Poleci ktoś coś ?
Teraz mam kolejne przemyślenia - jak ja się spinam ! Przez to zachowuję się totalnie nienaturalnie, więc muszę wyluzować. Totalnie nie umiem zagadać w towarzystwie, a nawet odpwiedzieć jak ktoś do mnie już zagada, a to się zdarza raz na 4564565460198228121 lat. Szkoda tylko, że nie wiem jak. Trudno, jakoś się znajdzie na to sposób.
Przez moją przeszłość czuję się jakby jakby coś mnie obkleiło i nie pozwalało iść swobodnie do przodu.
Jak się temu wyrwać ?
pytajcie - ask.fm\skinnythiny

wtorek, 25 marca 2014

#20 Sweet dreams are made of shit

Powoli zaczyna do mnie docierać jak bardzo zjechaną mam psychikę i zjebaną osobowość. Nie da się temu zaprzeczyć, bo diagnoza F.60.3 oraz  F.50.0 same za siebie mówią. No kurwa, czemu jak nigdy nie mogłam być normalna, mieć znajomych i nie czuć się dziwakiem ? No kurwa, m.in przez mój wygląd i wychowanie. Dziękuję kurwa, mamo i tato za wychowanie w stylu "przepraszam, że żyję", bo zjebaliście mi myślenia już na zawsze.
Nie mogę już nawet zwalać tego, jak mnie ludzie traktują na wygląd. Pamiętam moje fantazje i wyobrażenia, jak to pięknie będzie gdy schudnę. A tu dupa, jeszcze tylko w gorsze gówno wdepnęłam.
Chciałabym mieć ostry, dominujący charakter, ale chyba niestety na zawsze jest mi dane bycie dziwnym no-lifem. Nic mi już nie pomoże - żadne terapie, tabletki, mądre książki.
Żeby wam nie robić mindfucka - mam znajomych, ale tylko kilku. Pragnę być kimś szanowanym, podziwianym i rozchwytywanym przez wszystkich.
Nienawidzę ludzi.
Nienawidzę siebie.
Nienawidzę jebanych, bezwzględnych dzieciaków.
Nienawidzę nauczycieli\opiekunek w przedszkolu za to, jak mnie w dzieciństwie traktowali.
Nienawidzę rodzina, która pokazała mi, że moje miejsce jest zawsze niżej niż innych.
Dajcie mi AK47, bo chcę wszytskich rozwalić.
Gdyby pobicia, tortury i zabójstwa nie były karalne to by już dużo osób nędznie skończyło z moich rąk.
Chciałabym być niewrażliwa i pozbawiona uczuć.
Chciałabym umieć być bezwzględna.
Chciałabym być chamska i zarozumiała.
Chciałabym umieć rozmawiać.
Chciałabym błyszczeć w towarzystwie.
Kurwa, ale ja kocham się użalać nad sobą, ale cóż powodów mam mnóstwo.
Codziennie patrzę w lustro, widzę jak bardzo pojebana jestem, do tego stopnia, że z każdym dniem się pogrążam coraz bardziej. Tego już się nie da zmienić, może być tylko gorzej. Ja umiem wszystko świetnie zjebać. A za 2 dobre dni przypłacam 2 zjebanymi latami.
Ma ktoś sposób jak przestać przepraszać za to, że się żyje ?
w razie pytań - ask.fm\skinnythiny


                                        


poniedziałek, 24 marca 2014

#19 Live sucks and than you die

Haha postanowiłam stać się całkiem innym człowiekiem. Nienawidzę ludzi i chcę dać im do odczucia, co do nich czuję. Nędzni, niewarci czegokolwiek i żałośni. Jestem kimś lepszym od nich ... Nienawidzą mnie za to i od małego rujnują mi życie. Ale ja nie pozwolę siebie dalej krzywdzić, zachęcać swoją bezbronnością do agresji. Jak kolwiek to zabrzmi - chcę być chamską, wyrachowaną, zimną suką. Tacy mają najlepiej, nikt im nie podskoczy. Wszelkie krzywdy w moim życiu pochodzą od ludzi. Teraz już nie będę bita, to ja będę bić.
Oczywiście są małe wyjątki - są osoby, które są ok. Na pewno "moja" kochana rodzina, która ma mnie głęboko i szeroko do nich nie należy. Wyobraźcie sobie, drogie motylki, że matka wczoraj kazała mi się wynosić z domu, bo trzasnęłam drzwiami. Szczerze ? Chętnie, niech tylko da mi kasę na wyjanjem mieszkania. Co tu dużo gadać - wyżywanie się na mnie to jej hobby. Tylko, że ja już sobie więcej nie pozwolę. Trzeba było przewidzieć, że jednak dziecko może nie być w 100 % takie, jakie chciało się mieć. A do tego jeszcze wariatka, więc pecha miała moja stara.
Dystans przyciąga ludzi, paradoksalnie chamstwo i zarozumiałość jeszcze bardziej.
Zemsta będzie słodka ...

pytania ? ask.fm\skinnythiny


                                          
Taka bardzo pozytywna piosenka.

niedziela, 23 marca 2014

#18 Hello life (?)

Żyję i mam się dobrze. Wreszcie wychodzę ze znajomymi, a książki i internet już mi ich nie zastępują. Powiem wam szczerze, że przez jakiś czas (może tydzień) żarłam jak dawniej - ile wlezie i kiedy tylko. Ale się ogarnęłam. Wróciłam do swoich ćwiczeń, regularnego zdrowego jedzenia. Zaczynam być normalną, zdrową dziewczyną. Rozmawiam ze ludźmi, nie unikam kontaktu, śmieję się i wychodzę na spotkania. Po całych kilkunastu latach życia w swoim, samotnym, nudnym świecie. Po prawie roku życia z aną, jej perfekcją, niejedzeniem i kontrolą. Wreszcie widzę, że na prawdę mogę, że chyba jednak jestem kimś wartościowym i zasługującym na szczęście. Chcę wykorzystać wszelkie szanse jakie dano mi na ziemi, a nie marnować swój czas na bezkres chudości.
Wczoraj spała u mnie koleżanka, oglądałyśmy jakąś durnowatą komedię przy pizzy i pepsi. I co ? Było cudownie, nie mam wyrzutów, bo to jest to o czym od dawna marzyłam ! Oczywiście nie mam tu na myśli pizzy i pepsi, ale tą beztroskę i szczęście, którego od lat nie czułam. Dziś rano spotkałyśmy się z kumplem. Nie siedziałam cicho, nie odwracałam zagubiona wzroku. Gadałam jak najęta i żartowałam razem z nimi. Wręcz zauważyłam, że muszę się ogarnąć, bo moja psychika po takim czasie myślenia chce sobie to zrekompensować zbytnim gadaniem. Jednak ja mogę wszystko, moja osobowość będzie taka jak ja chcę.
Paradoksalnie pomogło mi to, że na "terapię" chodzę tylko co drugi tydzień oraz książka "toksyczni ludzie" - poradnik jak dawać sobie radę ze złym nastawieniem innych, stresem i autotoksycznością.
Moim ideałem nie jest już być "mniszką, która całymi dniami tylko się uczy, ćwiczy po kilka godzin w nocy, a żyje o kromce chleba i wodzie. Nie wpadam w histerię, gdy zamiast 5 dostaję 4 czy nawet 3. Wszystko można poprawić. Zauważyłam, że świat nie jest aż taki zły - wiele zależy od własnego nastawienia. W końcu punkt widzenia zależy od punkt siedzenia.
W następny weekend spróbuję nawet pójść do jakiegoś klubu, oby wypaliło. Wiele jeszcze pracy mnie czeka, aby wyjść z mojego własnego zamkniętego świata, żeby wyjść do świata, gdzie jest jeszcze ktoś inny.
Co było, to było. Przeżyłam najpierw wiele krzywd ze strony ludzi, potem fascynację odchudzaniem, a jeszcze później piekło Jej chudości. Chcę zamknąć ten rozdział i zostawić za sobą, by iść przez życie bez ciężaru tamtych uczuć i emocji. To już było, teraz nadchodzi nowa ja.
Nie chcę zapeszać, ale czuję, że rozpoczął się nowy czas w moim życiu - czas normalności.
Życzę wam tego samego, kochane. Bo motyl w duszy jest w rzeczywistości pasożytem, rakiem duszy.
____________________________________________________________________________

Ale miałam dziś szczęście, na targu udało mi się zdobyć czarną torbę coverse za 7 zł, gdy taka jest warta ok. 150 zł. Nie jest żadną podróbą, po prostu używana, stan prawie idealny.
Ma któraś z was iphone 5, htc one czy jakikolwiek telefon z windows phone ? Jak tak to podzielcie się wrażeniami, czy warto zainwestować w taki sprzęt. Nie mogę już znieść tego, jak wolny jest mój obecny telefon. Przez ostatnie 2 dni było pięknie - ciepło i słonecznie. Dzisiaj się zepsuło, od tej szarugi chce mi się spać, oby minęło jak najszybciej.

pytania ? ask.fm\skinnythiny




środa, 5 marca 2014

#17 Beautiful lie

Ostatnio stwierdziłam, że nie chcę znowu obsesji, ślepego pędu ku ideałowi i płaczu nad swoim życiem. Postanowiłam przerwać dietę i jeść 2 dni bez liczenia kcal. I co ? Nie umiem ! Znowu wpadłam w ramiona any przed którymi tak uciekałam. Ja nie umiem bez tego żyć. Lata spoglądania na chudych z zazdrością, obelgi, bycia zawsze "tą grubaską" są nie do zapomnienia. Nie ma takiej siły, która by mi przemówiła, że nie jestem gruba. Póki co jest spoko, ale jeszcze trochę i znowu powróci ten płacz w objęciu mamy i żale, że nie umie jeść. Potem obiecywanie, że już nie będę chudnąć, ale potem nie będę mogła patrzeć jak tyję ... Błędne koło się zamyka ... Wypożyczyłam dziś jakąś książkę o wychodzeniu z ED, tylko po co ? Chyba wolę być anorektyczką i grubasem. Nigdy nie zapomnę jak spotkałam raz znajomą z gimnazjum. Popatrzyła na mnie i powiedziała, że jestem chuda jak anorektyczka ... Nic w życiu piękniejszego nie słyszałam. Zawsze chciałam by patrzono na mnie i mówiono, że jestem zbyt chuda ....
Dziś kolejny dzień terapii, oczywiście ściemniałam, że wszystko jest ok, że jem normalnie itd. Ale jak mam być szczera z kimś kto myśli, że wie lepiej, co myślę i czuję niż ja sama ? Gdy powiedziałam, że tęsknię za chudością, bo całe życie o niej marzyłam to psycholog odparła "no to już byłaś chuda, jest wiele ważniejszy spraw". Hehe tak bardzo kocham być olewana. Cóż, taki mój żywot i nigdy lepszy nie będzie. Moje życie to jedno wielkie kłamstwo ...
Ale się dziś się uśmiałam, wg wskaźnika BMI mam niedowagę. Hahaha jak ja nawet nie mam przerwy między udami,
Dziś 740 kcal, 0,5 h chodzenia, potem jeszcze poćwiczę.

Pytania ? ask.fm\skinnythiny





sobota, 1 marca 2014

#16 Jedzenie boli

Znowu to dziś zrobiłam, po raz pierwszy od miesięcy. Schowałam kotleta z obiadu do kieszeni, a potem wywaliłam go do kibla. Nie umiałam nie posłać nawoływań tego głosu. W końcu po zupie byłam już tak najedzona, a jak miałam 2 kotlety na obiad to po co jeść drugi jak już nie mogłam ? Do tego nawet bym nie mogła tego spalić, bo dalej mnie noga boli.
Ponownie jestem jak za kratami, za które sama weszłam i siebie zamknęłam. Wyrzuty nie dają mi żyć, powinnam nie jeść, tylko ćwiczyć.
Oglądałam "Umrzeć dla tańca", piękny film o anoreksji i błędnym kole perfekcji ...
Teraz oglądam dokument "oblicza anoreksji", momentami jakiś naciągany jest.
Nie wierzę, że został jeszcze tylko 1 dzień wolny, nie wyobrażam sobie powrotu do szkoły po takim lenistwie, chociaż z drugiej strony się cieszę - więcej spalonych kalorii, mniejsza kontrola rodziny nad moim niejedzeniem.
Popatrzyłam dziś na siebie w lustrze i byłoby dobrze, gdyby nie ogromne tłuste udziska. Jak będę ważyć 50 kg to moje nogi będą znowu piękne i zgrabne.
Dziś 1100 kca;.

Pytania ? ask.fm\thinnyskiny


A tutaj taka mała ciekawostka o Shmegeh, nie traktujcie tego jak thinspirację !

piątek, 28 lutego 2014

#15 Mały sukces

Dziś wchodzę na wagę, a tam 59 kg. Znowu 5 z przodu, jak ja się cieszę ! Jeszcze tylko 9 kg do celu. Hahaha, chciałabyś. Nie spoczniesz na 50 kg, każda liczba jest dla Ciebie za duża. Wydaje mi się, że ważyłam więcej niż 60 kg przy ostatnim ważeniu, a waga źle wskazała. No nie ważne, najważniejsze jest to, że schudłam i jestem bliżej celu. Wczoraj prawie rodzice wepchnęli mi wieczorem owsiankę, ale na szczęście poszłam sobie na górę i zapomnieli. Potem miałam straszny sen - starsi kupili mi w mcdonaldzie cheeseburgera i musiałam go zjeść.
Mam strasznie wyrzuty przez to, że nie ćwiczę ... Coś mi podpowiada, że wcale nie zaszkodzi jak będę ćwiczyła z bolącą nogą, bo jak się jest grubym to trzeba cierpieć.
Znowu czuję, że mam cel w życiu, że staję się lepszym człowiekiem bliższym ideału.
Jest mi zimno i mam mroczki przed oczami . Tylko jakim cudem ? Odchudzam się normalnie przecież ... Pewnie mojej podświadomości się nudzi to symuluje, żeby zatrzymała dietę.
Piękny dziś dzień, taki ciepły i słoneczny. Czuję już wiosnę !
Dziewczyny z thinspo są zawsze takie uśmiechnięte, wesołe i szczęśliwe. Też chciałam taka być, szkoda, że się nie udało. i nigdy się nie uda.
Wielka szkoda, że rodzice pilnują, żebym jadła obiady, bo wcale nie mam na nie ochoty. Do tego zawsze robią jakieś tłuste rzeczy w stylu schabowe. Masakra ...
Mam wrażenie, że momentami się boję ... rozstania z anoreksją i mentalnego wyzdrowienia. Ana to taki wróg i przyjaciel w jednym. Nigdy nie opuszcza, najpierw chwali, motywuje i daje mnóstwo radości. Potem wyzywa, zmusza do ćwiczeń, każe widzieć ciągle grubasa w lustrze. Tak jak wszystko - ma swoje plusy i minusy.
Jasne myśli biją się z obsesyjnymi. Uzależnienie od chudości powoli zaczyna górować nad zdrowym rozsądkiem. Jutro śpię u znajomej i strasznie mnie to cieszy, bo będę mogła jeść mało, a nikt mi nic nie wmusi. Mam nadzieję, że moja mama nie będzie robiła mi wstydu i wypytywała znajomą lub jej rodziców o to czy jadłam. Z resztą i tak mnie nie zamkną, nawet niedowagi nie mam.
Chcę już chudości !
Dziś 1200 kcal, dalej mnie boli noga, więc nie ćwiczę na razie.

Pytania ? ask.fm\skinnythiny


Pamiętam jak płakałam, że jestem gruba przy tej piosence. Ważyłam coś koło 70 kg.

czwartek, 27 lutego 2014

#14 Ból i wspomnienia wystarczały, żeby infekować na wieki.

Kolejny dzień mija, kolejna minuta, kolejna sekunda. Wszystko znowu krąży wokół niejedzenia, diety, perfekcji. Patrząc na promyki słońca przypominają mi się pamiętne wakacje 2013 - to wtedy był sam środek mojego odchudzania z zapałem, mimo, że już byłam chuda i dawno osiągnęłam cel.
Oglądałam dziś program o 50-latce z anoreksją, której nie chcieli przyjąć do szpitala, bo była "za stara". To przykre jaką mamy służbę zdrowia w tym kraju. Widziałam też "rozmowy w toku", gdzie niby uzdrowiono anorektyczkę hipnozą. Dobre, hahaha. Miło tak zarabiać na czyjeś chorobie i robić z niej fanaberię w durnym talk show. Jakby to było takie łatwe, w chwilę raz na zawsze zapomnieć o tym, że jedzenie jest złe, a Ty nigdy wystarczająco dobra ...
Trafiłam dziś na jakąś chorą stronę, gdzie osoby w ostatecznym stadium wyniszczenia wrzucają swoje foty, tak jakby to było ładne, zdrowe i sexy. Chociaż mi samej też coraz bardziej odwala, jeszcze rok temu moje dzisiejsze thinspiracje były dla mnie za chude. Mam takie dziwne myśli, że zastanawiam się jak jest w psychiatryku, że chcę być tak chuda, że będę musiała tam trafić i będę najchudsza. Zaraz po tym się reflektuję, że nie chcę się zagłodzić do 35 kg i nie po to się chudnie, by się potem tuczyć. Cóż, może moja podświadomość w wariatkowie widzi schronienie i towarzystwo równych sobie. Fuck logic, podświadomie chcieć trafić do świrowni ? Do tego miałam tej nocy chory sen, że śpię w domu u mojej psychiatry i mam do niej mówić "ciociu". Oszalałam do końca.
Mam dzisiaj wielki niedosyt, bo nie ćwiczyłam. Oczywiście nie z lenistwa, ale dlatego, że wczoraj sobie musiałam nadwyrężyć nogę. Świetnie, moje szczęście. Oby to nie trwało za długo. Tak sobie przeglądam stare blogi motylków. Kiedyś były całkiem inne.
Na jakiejś stronie przeczytałam, że shmegeh ważyła kiedyś 80 kg, a teraz 37 kg. Hardcore ...
Jutro ważenie, mam nadzieję na 5 z przodu. Nawet jakby waga nie drgnęła (a nie wiem czemu by nie miała) to walczę dalej.

Dziś 1400 kcal, niestety 0 ćwiczeń. Ale się cieszę, że nie wmusili mi tych wstrętnych tłustych pączków czy faworków z okazji tłustego czwartku.

Pytania ? ask.fm\skinnythiny



środa, 26 lutego 2014

#13 Nie mogę jeść, ja chcę być chuda ...

Zabawne jest to, że z jednej strony w mediach lansuje się chudzinki, a z drugiej mówi się, że trzeba się pokochać takim jakim się jest. Nie no, dobry żart. Ja nigdy nie widziałam filmu ani reklamy, gdzie ktoś gruby by był pokazany pozytywnie. Wszędzie tylko szczupli ludzi są pokazywani jako najlepsi. Każdy goni za pięknym ciałem. Pięknym, czyli chudym.  Ja od zawsze czułam tą presję, ale dopiero niedawno mocno mi namieszała w głowie. Nigdy nie zapomnę jak mi wygarnęła ciotka, że jestem "grubiutka". Ważyłam wtedy 58 kg przy 168 cm wzrostu. I dziwić się, że uzależniłam się od odchudzania ...
Matka podejrzewa mnie coraz bardziej. Dziś powiedziała do mnie :
- ćwiczyłaś ?
- Nie, no co Ty, mamo.
- Możesz ćwiczyć, ale bez przesady.
- Ale ja nie ćwiczyłam ...
Nie wiem jakim cudem usłyszała, że ćwiczę. Ja byłam w swoim pokoi na górze, a ona w salonie na dole. Muszę kłamać, bo jeszcze zacznie mnie obserwować, potem ważyć itd. Czy ona nie widzi, że już nie jestem niestety tą kruszynką, która nie ma siły na zrobienie niczego ? Chyba nie. Nawet jak się zorientuje to nie będą mogli mnie zamknąć, bo mam za wysokie BMI.
Dziś sobie myślałam, że po co się odchudzać jak ledwo co się zaleczyłam i wróciłam z piekła, że jeszcze przede mną całe życie i potem mogę jak to nie będzie aż tak świeże, że zaraz znowu zacznę się głodzić. Ale zaraz ana, moja kochana, mi wygarnęła, że ja chuda nie jestem, a młoda dziewczyna powinna być, że moja dieta nie jest niskokaloryczna.Przypomniała co czułam jak byłam najgrubsza, a potem szczęście przy chudnięciu.
Czekam, aż znowu będę mieć przerwę pomiędzy udami.
Nie wiem jak inni, ale ja chyba wolę leczyć się na anoreksję niż na nadwagę. Ze mnie teraz grubas, nie anorektyczka. Hahaha, anorektyczki nie ważą 60 kg.
Dziś równo 1500 kcal, 2 h chodzenia i 30 minut ćwiczeń
Muszę być chuda, powinnam jeść mniej, a ćwiczyć więcej

Ask - ask.fm\skinnythiny Pytajcie o co chcecie


 




 

wtorek, 25 lutego 2014

#12 Weightless

Czy tak będzie wyglądało moje życie już zawsze ? Sama nie wiem co robić - z jednej strony "musisz być chuda, już nie pamiętasz jak zawsze o tym marzyłaś, jak cię nazywali grubą świnią", a  z drugiej strach, że doprowadzę swoją psychikę do tego co już było. Jednak głos nr 1 jest silniejszy od drugiego. Muszę być silna, muszą być chuda. Nigdy nie zapomnę jak bardzo chciałam być lekka jak motyl, ale nie miałam woli i na diecie wytrzymywałam najwyżej tydzień. Zabawne jest też to, że żarłam na prawdę dużo i ryczała, że mam zły metabolizm, że nic mi już nie pomoże. Cóż, dopiero z perspektywy czasu widzę, że to nie było normalne jedzenie. Tak się zastanawiam, dlaczego musiałam urodzić się gruba ? dlaczego musiałam pokochać to, co najbardziej tuczy ? dlaczego dzieciaki musiały się na mnie wyżywać ? dlaczego ześwirowałam. gdy osiągnęłam swój cel - chudość ?
Dużo tych "dlaczego" w moim życiu, ale ja wiem jedno - nigdy nie byłam normalna ani nie będę. Mam zjechaną psychikę (dziękuję "kochani" rówieśnicy"{nie tylko wy} z przedszkola i podstawówki.
Mam chorobę psychiczną, zaburzenia osobowości i wrażliwy układ nerwowy. Och jak miłlo jest być predysponowaną do świrowania.
Znowu obsesja mnie pochłania, ciągle myślę o wyglądzie o odchudzaniu. Wątpię, że się skończy na 50 kg.
Nie ma co płakać, trzeba  wziąć się w garść i docenić, że los dał mi anę w najczystszej restrykcyjnej formie. Raz jej nienawidzę, a raz kocham. Chciałabym, by żarcie nie grało takiej roli w moim życiu, chcę być normalna !
Robię bardzo źle, że się odchudzam. Ale co oni, ci, którzy mi zabraniają, mogą wiedzieć o kompleksie grubasa, płakaniu nad tłuszczem swojego ciała patrząc w lustro ? Pierwszy raz chciałam się odchudzać  w wieku 6 lat. Już nie mogła wytrzymać tych obelg wobec siebie i patrzenia na chudzinki, które żrą co chcą, a dorośli się nad nimi rozczulają jakie malutkie, drobniutkie, że mają jeść więcej, bo są zbyt chude.
Całe życie czekałam na te same słowa, które kiedyś słuchałam z zazdrością ... Udało się już raz, ale chcę je słyszeć znowu nawet kosztel zdrowia
Muszę być chuda. Ana znowu pożera moją duszę.

Dziś jak na razie 465 kcal, godzina chodzenia i 30 minut ćwiczeń
edit +800 kcal i następna godzina chodzenia

Macie pytania ? ask.fm/skinnythiny






poniedziałek, 24 lutego 2014

#11 Moje ciało, ale tylko ono ...

Czuję jak znowu oddaję się Pani Perfekcji. Zabiera całe moje ciało, myśli, umysł. Liczy się tylko ona - chudość. Nie mogę się już doczekać, gdy znowu zaczną mówić "Ty chudzino", "drobinko" itd. Czasami żałuję, że przeszłam na stronę chudość. Wyrzuty znowu wyją, odzywa się poczucie, że robię dla Niej za mało. Stało się i już, trudno. Wolę być anorektyczką niż grubasem. Czyż to nie piękne - wszyscy mi poświęcają więcej uwagi, chcą bym się czuła dobrze, spełniają każdą jedzeniową zachciankę bym się tylko nie odchudzała ? Brutalne lecz szczere, oto właśnie chodziło mojej podświadomości. Tylko, że ja się nie daję i biegnę ku pięknemu ciału, chudości. Nie robię nic złego, nie głodzę się, odchudzam się zdrowo i ćwiczę.
Dziękuję Wam bardzo, ludzie, którzy traktowali mnie jak grubasa, wyzywali od świń lub w jakikolwiek sposób dawali do zrozumienia, że jestem tłuściochem, tą gorsza. Przez was ześwirowałam. Dziękuję.
Jestem najlepszym sługą Any, jej komandosem. Zrobię wszystko, wyrzeknę się uczuć, ciała, znajomości,  a nawet życia  w imię chudości. Muszę być chuda. Na 50 kg się nie zatrzymam.
Pamiętam jak kiedyś na pewnym blogu czytała, że dziewczyna o moim wzroście i wadze 60 kg nazywa się grubą. Myślałam sobie - chciałabym tyle ważyć. Teraz już wszystko rozumiem, bo czuję się słonica.
Jak ja mogłam doprowadzić się do 72 kg kiedyś ? Teraz bym wolała się zagłodzić  zabić niż tyle ważyć.




Boję się, że rodzice coś podejrzewają, bo 1) nie jadłam na śniadanie tych wstrętnych tłustych placków 2 dni temu (a je lubię)
2) w pizza hut wczoraj nie wzięłam deseru, a cała rodzina się nimi zajadała

Bilans z wczoraj : ok 1100 kcal, chodzenie 1,5 h i ćwiczenia 10 minut
Dziś - musline 167 kcal, ćwiczenia 15 minut (jak na razie)

Moje ciało znowu będzie moje ...







sobota, 22 lutego 2014

#10 Thin is sexy

Witam po nieobecności ! Siedziałam w Wawie u cioci. Wstyd się przyznać, ale to był czas wpierdalania bez ograniczeń.Przy okazji zapomniałam mojego uszczęśliwiacza (zotralu) i czułam się jakby ktoś wbijał mi gwoździe w neurony. No i mam efekt - wstrętne 60 kg na wadze !!! Zbyt długo marzyłam o byciu chudzinką, zbyt długo walczyłam, zatem od wczoraj jestem na 1500 kcal (chcę schudnąć, a nie się zagłodzić), chcę osiągnąć 50 kg. Obiecuję, że na tym się zatrzymam. Chudzi mają w życiu lepiej, sprawdzone na własnej skórze. Urodziłam się grubasem i od małego wiem, jak tacy ludzie mają ciężko w życiu. Bycie chudą jest moim przeznaczeniem,
Boję się schizofrenii, jednocześnie ciągle o niej czytam i oglądam ...


Wczoraj - ok. 1200 kcal+ 2 h chodzenia
Dziś jak na razie 350 kcal (będzie więcej) + 1 h spaceru i 20 min ćwiczeń


środa, 5 lutego 2014

#9 Anafaza

Dziś byłam bliska stanu między histerią, a szałem. Rano zakładałam soczewkę i nagle gdzieś spadła. Po pół godzinny szukaniu stwierdziłam, że przepadła w otchłań otworu w umywalce. Już miałam wychodzić z domu, gdy mama zapytała czemu moja soczewka leży na blacie w łazience. Normalnie kamień spadł mi z serca !
Muszę nauczyć się robić kreski eyelinerem, bo dziś zamiast malutkich, których prawie nie widać, zrobiłam ogromne grubasy. Masakra jakaś, trudno, wszystko przede mną. Tak jak prosiłyście, wrzucę fotkę moich oczu, ale nie dziś.
Kolejna wizyta u terapeuty za mną, było całkiem ciekawie - nauczyłam się relaksować i mam to powtarzać codziennie przed snem - najpierw 3 głębokie wdechy, a potem tak jakby wczuć się siebie, w każdą część ciała. Niezwykłe doświadczenie.
Moja nauczycielka od historii odeszła na urlop macierzyński, ehh szkoda. Świetnie było z nią na lekcjach, do tego bardzo mnie doceniała. Chociaż w mojej szkole są inni dobrzy nauczyciele tego przedmiotu.
Dziś na stacji mama kupowała sobie hod-doga i chyba ze 3 razy pytała czy też chcę. Jakoś dziwnie się przy tym czułam. Oczywiście za każdym razem odmawiałam z satysfakcją.
Co do nazwy posta - to tylko nazwa jednej z nazw fazy podziału komórki. Chcę normalnie podchodzić do jedzenia i wyglądu, a nie zagłębiać się błędne koło. Już trochę się z tego wygrzebałam i nie chcę tego zaprzepaścić.
Chcę już wiosnę ! Słońce sprawia, że czuję się jakby był początek marca,a nie lutego. Poza tym, nie mogę się doczekać aż mi się ferie rozpoczną. Niestety mam w tym roku na końcu, ale na szczęście w przyszłym na początku.
Lecę zająć się matmą, której nie cierpię, ale mam ją zdawać. Nie wyobrażam sobie tego, bo to przedmiot, z którym mam największe trudności. No ale mus to mus.


wtorek, 4 lutego 2014

#8 Starry eyes

Postanowiłam, że do diety wracać nie będę i nie odchudzam się. Nie warto, mam jeszcze swój czas na takie rzeczy w przyszłości, tym bardziej, że nie jestem już kluchą 70 kg +. Jestem szczupła, a nie wychudzona i ok. Przecież mogę się tyloma rzeczami zajmować, a nie tylko pędzić bezmyślnie za coraz niższymi wymiarami ... Takie oto myśli przyszły mi w nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy nie mogłam zasnąć. Czułam się fatalnie, wiadomo - być zmęczoną i nie móc zasnąć to męka. To powiązane z niedoborami w organizmie. Myślę, że nie warto wracać do tego co było, bo ból serca i łapanie oddechu z ledwością po wejściu na 1-wsze piętro to nic przyjemnego. Postanowiłam sobie powtarzać takie oto rzeczy :
- Jestem wystarczająco dobrym człowiekiem
- Tak jak każdy mam słabości
- Szanuję siebie i lubię
- zasługuję by być kochaną i lubianą (nie przez wszystkich, oczywiście, ale przez rodzinę i inne bliskie osoby)
Taka jest prawda, że muszę uwierzyć w siebie, zaakceptować taką jaką jestem. Oczywiście nie chodzi o to by jeść tony czekolady i hamburgerów, zapijać to litrem coli, siedzieć tylko przy komputerze i nic innego nie robić. Cały czas ważne jest dla mnie, by jeść zdrowo, żyć zdrowo, myśleć zdrowo.
Hahaha ciekawe ile wytrzymam, muszę być najlepsza, najchudsza, nie mogę sobie pozwalać na słabości, ana szepcze : teraz nażryj się słodyczami jeszcze do tego ... wiem, że nie wytrzymasz długo z takim myśleniem, przecież już dziś patrząc na słońce myślałaś o wiosennym odchudzaniu. Ty chcesz idealne 40 na wadze. Nie pamiętasz, że bycie chudą jest ważniejsze od bycia zdrową ?
Kupiłam sobie soczewki powiększające oczy. Są zielone i muszę przyznać, że oczy dzięki nim wyglądają niewiarygodnie. Są wielkie jak u postaci z anime. Do tego zrobiłam sobie makijaż powiększający oczy, efekt był piorunujący. W wolnym czasie wezmę się za makijaż Gyaru. Jest przepiękny, ale czasochłonnym. Trudno, wszystko wymaga chwili nauki, ale efekty są warte.



niedziela, 2 lutego 2014

#7 Breath me

Dietowo jest dość dobrze, ale dziś się wściekłam. Wstaję rano, a mama do mnie, że mi zrobiła placki na śniadanie. Wstrętne, tłuste, smażone placki z cukrem. Masakra, jednym słowem.Niestety musiałam je zjeść, żeby się nie czepiała i nie zauważyła, że znowu się odchudzam. Zresztą ona mnie strasznie denerwuje, znowu się z nią pokłóciłam (nie, nie o żarcie). Wczoraj upiekła wieczorem ciastka i chciała mi je wcisnąć, ale się nie dałam.
Nie wiem czemu, ale często myślę o bulimii i panicznie się jej boję.Podobno anoreksja często przechodzi w bulimię, kompulsyjne jedzenie czy coś jeszcze innego (i vice versa - u mnie zażeranie smutków przeszło w zagładzanie smutków - dobrze, że wtedy nie miałam świadomości, że to ile i jak się obżeram kwalifikuje się do leczenia).  Ana jest taka czysta, szlachetna. Jeszcze nigdy w życiu się nie przeczyściłam ani nie prowokowałam wymiotów Boję się, że kiedyś będzie ten pierwszy raz. Jednak co by nie mówić, niezależnie jaki ma się typ ED to jedno gówno, bo wszystkie biorą się z tego samego - braku akceptacji siebie i niskiej samooceny ... Mimo wszystko, ja wolę znać się tylko z Jej chudością i nikim innym. Anoreksja typu restrykcyjnego to królowa,moja duma, nie chcę tego zniszczyć. Tak patrzę na swoje zdjęcia z czasów 45 kg i myślę sobie, że byłam piękna. Tak już mam i zawsze miałam, że kocham niezdrowe wychudzenie, bladość i sterczące kości. Myślę, że schudnę do 50 kg i sobie wtedy odpuszczę dietę. Wcale nie odpuszczę, żadna liczba na wadzę mnie nie uszczęśliwi, nienawidzę jedzenia, chcę żywić się powietrzem, jestem grubasem.
Poza tym oglądałam dziś tutorial Venus Angelic jak zrobić makijaż dollfie, powiększający oczy. Jest świetny ! Nawet ja zaczęłam przypominać człowiek, polecam. Ogólnie Venus ma fajne video, ciekawa osoba.
Mam nadzieję, że to nie prawda, że z ED wyjścia nie ma ... Wolałabym nie wiedzieć, że całe życie będzie się kręciło wokół diet i żarcia. Czasami niczego tak nie żałuję, jak odchudzania,a raczej tego, że nie zatrzymałam się na moim zdrowym celu wagowym. Trudno, bieg za perfekcją się już zaczął, trzeba było myśleć wcześniej. Teraz trzeba w nim wziąć udział, przecież nie chcę być tą górą tłuszczu, co kiedyś. Zastanów się dobrze, czy chcesz być znowu wytykana, czy może raczej podziwiana. Perfekcja ma swoją cenę i należy się  najsilniejszym ...
 Marzę o chudości.
 Marzę by mi sterczały kości.
 Marzę by być tak chudą, by się inni o mnie bali.
 Marzę, by żyć samym powietrzem.
 Po co żreć jak można być chudą ?






sobota, 1 lutego 2014

#6 Just perfect

Od dziś znowu to robię, po prostu muszę ... Zamierzam schudnąć do 50 kg i ani grama więcej. Muszę się zająć znowu czymś konkretnym w życiu. Znowu pragnę być drobinką. Chcę 40 w udzie i na wadze.
Dziś przeglądając sieć natrafiłam na Dollfie Himemimi. Ona jest piękna, jestem pod wrażeniem tego jak wygląda teraz, a jak kiedyś. Zazdroszczę umiejętności robienia makijażu. Jak patrzę jakie umiejętności mają wszyscy wokół i jak wyglądają to czuję wstyd i niedosyt. Ale jutro lecę po eyeliner i uczę się robić taki makijaż ekstremalnie powiększający oczy. Dziś oglądnęłam z 100000 filmików na yt o robieniu makijażu i wiem, że muszę poćwiczyć z tym, ale warto. Moje małe oczka wreszcie będą po ludzku wyglądać. W poniedziałek idę po soczewki lens ... Jakaś nadzieja na mnie jest, nic nie ma za darmo. Chociaż znam osoby, które są piękne, nawet bez makijażu. Trudno, mi to nie było dane : ani piękno, ani mądrość, ani jakieś talenty. Taki tam pech. Mi była dana ana, taki bonusik od losu.Miło, nie powiem.
Poza tym trafiłam na bloga dziewczyny, która mieszka i pracuje w Singapurze. Kraj wydaję się być dość ciekawy, aż zaczynam myśleć o wyjeździe w te rejony po studiach.
Dziś notka trochę mało na temat.
                                                               Dollfie Himemimi

 

piątek, 31 stycznia 2014

#5 Come on, skinny love ...

W środę byłam na kolejnej wizycie u mojej "cudownej" psycholog. Jak zawsze nawiał mi takie pierdoły, że głowa boli.Jednak najlepsze było, gdy ja jej powiedziałam, że czuję się dziwna. Chwile popytała o moją klasę, po czym stwierdziła, że nie wiem czemu tak i zostawi ten temat. Miło, nie powiem - olać uczucie, które jest od zawsze i jest powodem wielu problemów. Hahaha a ona ma mi niby pomóc,świetnie.Mogła by choć przez chwilę ze mną pogadać o mojej przeszłości, dowiedziałaby się wiele, może samo wygadanie się pomogło też mi. To demony przeszłości mnie codziennie prześladują. Coraz bardziej pragnę zobaczyć 41 kg na wadze, bo wiem, że dałaby radę
Na prośbę jeden z osób opowiem o tym jak prawie mnie zamknęli w psychiatryku :
Po tym jak pierwszy raz poszłam do psychiatry i byłam w dość kiepskim stanie psychiczny i fizycznym, musiałam pójść na jakieś psychologiczne badanie, które ukierunkują terapię. Psycholog do, której poszłam na samym wstępie wspomniała o możliwości hospitalizacji, choć nawet słowa ze mną nie zamieniła. Chwile ze mną robiła te testy, a w między czasie z nią rozmawiałam o moich problemach. Gdy przyszła moja mama, ten wredny babsztyl powiedział do niej, że mam problemy emocjonalne i poleca oddział ... Moja mama mnie stamtąd od razu zabrała i od razu zapisała do innego specjalisty - wiedziała, że przymusowe tuczenie za kratami tylko pogorszy mój stan.
Poza tym, czuję jak się pogarszam, jestem coraz dalsza od ideału. Mam dylemat : czy znowu dążyć za perfekcją ?

wtorek, 28 stycznia 2014

#4 Run deep, run wild

Kiedy byłam mała, miałam jakieś 6 lub 7 lat, siedziałam u babci i oglądałam telewizję. Leciały  "rozmowy w toku" o anorektyczkach. Dziewczyny opowiadały w programie o tym, że nie mogą się przestać odchudzać, mimo iż im zakazują, błagają by jadły ... Stanęłam przed lustrem i zobaczyłam okrągłą dziewczynkę, pomyślałam "od dziś się odchudzam, chcę być anorektyczką !". Za chwilkę babcia przyszła z obiadem, powiedziałam, że nie zjem, bo się odchudzam. Poprosiła, żeby jednak zjadła. Wtedy rozpłakałam się i stwierdziłam, że to przez nią dzieci się ze mnie śmieją, twierdzą, że jestem grubą świnią ...

Tym małym wspomnieniem rozpoczynam dzisiejszy wpis. Dzieci są okrutne, często gorsze od dorosłych. Małe potwory potrafią zniszczyć kogoś, gdy się im nie podoba. Gratuluję, udało się wam, drogie dzieci, dziś prawie dorosłe. Gratuluję Tobie, mała grubiutka 6-latko, spełniło się Twoje marzenie - jesteś anorektyczką, masz zakaz odchudzania, które kochasz. Zawsze czułam, że jestem jakaś dziwna,inna. Czułam, że kiedyś wyląduje u psychiatry. Jeszcze tylko brakuje wpisu o psychiatryku w papierach. I tak już mnie chcieli zamknąć (dziękuję mamo, że nie pozwoliłaś) na przymusowe tłuczenie połączone z ogłupianiem. Nie mogę ostatnio spać, bo coś mnie trapi. Znowu pragnę jej blisko siebie - Pani perfekcyjnej chudości ... To taka siła napędowa do życia, najlepszy narkotyk. Coraz częściej chodzą mi po głowie 2 rzeczy - albo wziąć cały zapas tabletek na raz, albo się znowu odchudzać ... Niedużo, bo 6 kg. Jednak wiem, że na tym nie stanie ... Nigdy nie zobaczę siebie wystarczająco chudej, dobrej, zorganizowanej. Czuję, jak ona mnie zniszczyła - skóra na rękach bez przerwy popękana, nie mam już tej samej koncentracji, jakoś dziwnie ciągle mi zimno, serce nie bije równo. Cóż - cena perfekcji. Czasami mam wrażenie, że za raz odlecę do końca, dostanę kaftanik i łóżko z pasami.
Dziwne to wszystko, dziwne ... Szkoda mi trochę osób, które się wplątują powoli w to bagno, że niszczą sobie życie, marzą o tym koszmarze. Najgorsze jest, gdy ktoś ma mnie za wzór w odchudzaniu i mówi, że mi zazdrości. Bycie mną ? Nie polecam !



poniedziałek, 27 stycznia 2014

#3 a little bit

Kolejny dzień za mną, kolejna chwila mojego życia umknęła. Dziś spotkałam się z moją przyjaciółką, która sama przeszła przez to piekło. Długo unikałam ludzi, nie odpisywałam, nie odbierałam telefonów. Moja kochana jak zawsze mnie wsparła, żałuję, że dopiero teraz zdecydowałam się pogadać z nią. Szkoda tylko, że moi rodzice jej nie lubią i uważają za nieodpowiedzialną, cóż nie doceniają dziewczyny - w rzeczywistości mądrej ... Ona dużo przeszła, taka moja bratnia dusza. Trudno - musiałam kłamać, że była z kimś innym. Moja kochana powiedziała coś ważnego : "bądź szczera ze swoimi rodzicami i pamiętaj, że najważniejsze jest Twoje wnętrze". Dała mi świetne rady i przekonała, żeby znowu nie zaczynać. Uwielbiam ją, trochę to smutne, że jesteśmy tak daleko od siebie. Chciałabym, żeby ona spała u mnie lub ja u niej, no ale moi kochani rodzice .... Ona jest chora, a jechała PKP kilkadziesiąt km do mnie. Sama przyznała, że to było widać - że ana rządzi moim życiem. W końcu sama miała 3 miesiące odsiadki za to samo. Każdy to widział, tylko ja potrafiłam sprytnie zmienić temat, obrócić wszystko w żart, obrażać się czy reagować agresją. Kiedy nienawidzisz siebie to nienawidzisz całego świata, każdy jest wrogiem. Myślisz, że nie istnieje coś takiego jak miłość, przyjaźń czy dobro. Teraz powoli zaczynam zauważać to, egzystencja zaczyna przechodzić w życie. Tak bardzo chciałabym pokochać siebie, optymistycznie patrzeć na świat, zaufać ludziom ... Na pewno nie chcę dalej brnąć w tym wszystkim, wolę iść na przód, nie marnować całej młodości na zajmowanie się żarciem. Czy kiedykolwiek powiem - "Tak! Jestem szczęśliwa !" ?

niedziela, 26 stycznia 2014

#2 Get some

Wczoraj wieczorem byłam w teatrze. To wspaniałe móc oglądać żywą sztukę. Przy okazji śmiałam się do łez. Kocham teatr, szkoda, że jestem tak tam rzadko ...
Za oknem zima, słońce przyświeca w niewielką ilość śniegu. Uroczo to wygląda, nie powiem. Zima, lykke li, to już zawsze mi się będzie kojarzyło z Jej chudością. To przy thinspo z piosenkami lykke ćwiczyłam w tych wcześniejszych próbach stania się lekką jak motyl. Czuję się jak w nieskończoności niewiadomochy, jak za niewidzialną barierą. Z aną jest fajnie do czasu, to bardzo ryzykowna przyjaźń - ona tu rządzi, ja nie mam nic do gadania. Prawda jest taka, że jak złapie raz swoimi chudymi łapkami to nie ma ucieczki. Widzę jak tłuszcz mnie obrasta, już chyba nie dam rady się powstrzymywać przed dietą. Bez niej moje życie jest takie puste, pozbawione radości i ekscytacji przy dumnym patrzeniu w lustro, gdy jestem coraz chudsza. Tak bardzo się boję, że wszystko pójdzie na marne - tyle czasu, pracy, wyrzeczeń.Że znowu widmo bycia "tą grubą" wróci, że znów spotkają mnie wyzwiska i traktowanie jak najgorszą. To prawda, że chudym jest w życiu lepiej i łatwiej. Nagle, gdy schudłam wszyscy wokół zaczęli mnie szanować, być mili. Dla facetów wreszcie byłam piękną kobietą, a nie tylko tłuściochem jak przez całe życie. Czułam się wspaniale patrząc na zazdrosne spojrzenia innych dziewczyn. Z dumą brać rozmiar xxs i czuć jeszcze luz ... Być najchudszą w klasie, wśród jakiejkolwiek grupy - o tak, to było moje marzenie od zawsze. Być lekką jak powietrze. Nie ważne, że nie miałam na nic sił - pogoń za ideałem nadaje sens mojemu życiu ... Wiem, że znów mogę !


sobota, 25 stycznia 2014

#1" Until we bleed ..."

Moja pierwsza notka, nie sądzę, by ktokolwiek czytał moje wypociny - nie jestem zbyt dobra w pisaniu ... A teraz trochę mojej historii :
Nigdy nie myślałam, że mi się w końcu uda - że schudnę, że będę kruszynką. Pamiętny 13.04.2013 - nie wierzyłam, że schudnę. Chciałam tylko kilka kg do sukienki na komunię brata. Schudłam 5 kg, myślałam, że zawalę, ale nie ... Coraz bardziej chudłam, coraz bardziej kochałam chudnięcie, coraz lepiej się czułam ze sobą, wreszcie inni mnie podziwiali. Gdy osiągnęłam planowaną wagę nie zatrzymałam się, poszłam dalej. W między czasie moja zmiana sprawiła, że coraz więcej ludzi zwracało na mnie uwagę, zazdrościło. Jednak nikt nie wiedział, że z pozoru cudowna przemiana w pewnym momencie przekroczyła barierę zdrowego rozsądku - zapoznałam się z anoreksją restrykcyjną, schudłam 26 kg w 5 miesięcy, doszłam do bmi 14.6. Mordercza przyjaźń, umieranie dla ideału, ciągła pogoń za perfekcją. Moim przekleństwem stało się moje odwiecznie marzenie - być chudą.
Teraz znowu ona wraca, czuję, że bez chudnięcia moje życie jest bezsensu. Ja po prostu to kocham - przerażać kośćmi i bladością. Bo jestem piękna kiedy znikam ...