piątek, 28 lutego 2014

#15 Mały sukces

Dziś wchodzę na wagę, a tam 59 kg. Znowu 5 z przodu, jak ja się cieszę ! Jeszcze tylko 9 kg do celu. Hahaha, chciałabyś. Nie spoczniesz na 50 kg, każda liczba jest dla Ciebie za duża. Wydaje mi się, że ważyłam więcej niż 60 kg przy ostatnim ważeniu, a waga źle wskazała. No nie ważne, najważniejsze jest to, że schudłam i jestem bliżej celu. Wczoraj prawie rodzice wepchnęli mi wieczorem owsiankę, ale na szczęście poszłam sobie na górę i zapomnieli. Potem miałam straszny sen - starsi kupili mi w mcdonaldzie cheeseburgera i musiałam go zjeść.
Mam strasznie wyrzuty przez to, że nie ćwiczę ... Coś mi podpowiada, że wcale nie zaszkodzi jak będę ćwiczyła z bolącą nogą, bo jak się jest grubym to trzeba cierpieć.
Znowu czuję, że mam cel w życiu, że staję się lepszym człowiekiem bliższym ideału.
Jest mi zimno i mam mroczki przed oczami . Tylko jakim cudem ? Odchudzam się normalnie przecież ... Pewnie mojej podświadomości się nudzi to symuluje, żeby zatrzymała dietę.
Piękny dziś dzień, taki ciepły i słoneczny. Czuję już wiosnę !
Dziewczyny z thinspo są zawsze takie uśmiechnięte, wesołe i szczęśliwe. Też chciałam taka być, szkoda, że się nie udało. i nigdy się nie uda.
Wielka szkoda, że rodzice pilnują, żebym jadła obiady, bo wcale nie mam na nie ochoty. Do tego zawsze robią jakieś tłuste rzeczy w stylu schabowe. Masakra ...
Mam wrażenie, że momentami się boję ... rozstania z anoreksją i mentalnego wyzdrowienia. Ana to taki wróg i przyjaciel w jednym. Nigdy nie opuszcza, najpierw chwali, motywuje i daje mnóstwo radości. Potem wyzywa, zmusza do ćwiczeń, każe widzieć ciągle grubasa w lustrze. Tak jak wszystko - ma swoje plusy i minusy.
Jasne myśli biją się z obsesyjnymi. Uzależnienie od chudości powoli zaczyna górować nad zdrowym rozsądkiem. Jutro śpię u znajomej i strasznie mnie to cieszy, bo będę mogła jeść mało, a nikt mi nic nie wmusi. Mam nadzieję, że moja mama nie będzie robiła mi wstydu i wypytywała znajomą lub jej rodziców o to czy jadłam. Z resztą i tak mnie nie zamkną, nawet niedowagi nie mam.
Chcę już chudości !
Dziś 1200 kcal, dalej mnie boli noga, więc nie ćwiczę na razie.

Pytania ? ask.fm\skinnythiny


Pamiętam jak płakałam, że jestem gruba przy tej piosence. Ważyłam coś koło 70 kg.

czwartek, 27 lutego 2014

#14 Ból i wspomnienia wystarczały, żeby infekować na wieki.

Kolejny dzień mija, kolejna minuta, kolejna sekunda. Wszystko znowu krąży wokół niejedzenia, diety, perfekcji. Patrząc na promyki słońca przypominają mi się pamiętne wakacje 2013 - to wtedy był sam środek mojego odchudzania z zapałem, mimo, że już byłam chuda i dawno osiągnęłam cel.
Oglądałam dziś program o 50-latce z anoreksją, której nie chcieli przyjąć do szpitala, bo była "za stara". To przykre jaką mamy służbę zdrowia w tym kraju. Widziałam też "rozmowy w toku", gdzie niby uzdrowiono anorektyczkę hipnozą. Dobre, hahaha. Miło tak zarabiać na czyjeś chorobie i robić z niej fanaberię w durnym talk show. Jakby to było takie łatwe, w chwilę raz na zawsze zapomnieć o tym, że jedzenie jest złe, a Ty nigdy wystarczająco dobra ...
Trafiłam dziś na jakąś chorą stronę, gdzie osoby w ostatecznym stadium wyniszczenia wrzucają swoje foty, tak jakby to było ładne, zdrowe i sexy. Chociaż mi samej też coraz bardziej odwala, jeszcze rok temu moje dzisiejsze thinspiracje były dla mnie za chude. Mam takie dziwne myśli, że zastanawiam się jak jest w psychiatryku, że chcę być tak chuda, że będę musiała tam trafić i będę najchudsza. Zaraz po tym się reflektuję, że nie chcę się zagłodzić do 35 kg i nie po to się chudnie, by się potem tuczyć. Cóż, może moja podświadomość w wariatkowie widzi schronienie i towarzystwo równych sobie. Fuck logic, podświadomie chcieć trafić do świrowni ? Do tego miałam tej nocy chory sen, że śpię w domu u mojej psychiatry i mam do niej mówić "ciociu". Oszalałam do końca.
Mam dzisiaj wielki niedosyt, bo nie ćwiczyłam. Oczywiście nie z lenistwa, ale dlatego, że wczoraj sobie musiałam nadwyrężyć nogę. Świetnie, moje szczęście. Oby to nie trwało za długo. Tak sobie przeglądam stare blogi motylków. Kiedyś były całkiem inne.
Na jakiejś stronie przeczytałam, że shmegeh ważyła kiedyś 80 kg, a teraz 37 kg. Hardcore ...
Jutro ważenie, mam nadzieję na 5 z przodu. Nawet jakby waga nie drgnęła (a nie wiem czemu by nie miała) to walczę dalej.

Dziś 1400 kcal, niestety 0 ćwiczeń. Ale się cieszę, że nie wmusili mi tych wstrętnych tłustych pączków czy faworków z okazji tłustego czwartku.

Pytania ? ask.fm\skinnythiny



środa, 26 lutego 2014

#13 Nie mogę jeść, ja chcę być chuda ...

Zabawne jest to, że z jednej strony w mediach lansuje się chudzinki, a z drugiej mówi się, że trzeba się pokochać takim jakim się jest. Nie no, dobry żart. Ja nigdy nie widziałam filmu ani reklamy, gdzie ktoś gruby by był pokazany pozytywnie. Wszędzie tylko szczupli ludzi są pokazywani jako najlepsi. Każdy goni za pięknym ciałem. Pięknym, czyli chudym.  Ja od zawsze czułam tą presję, ale dopiero niedawno mocno mi namieszała w głowie. Nigdy nie zapomnę jak mi wygarnęła ciotka, że jestem "grubiutka". Ważyłam wtedy 58 kg przy 168 cm wzrostu. I dziwić się, że uzależniłam się od odchudzania ...
Matka podejrzewa mnie coraz bardziej. Dziś powiedziała do mnie :
- ćwiczyłaś ?
- Nie, no co Ty, mamo.
- Możesz ćwiczyć, ale bez przesady.
- Ale ja nie ćwiczyłam ...
Nie wiem jakim cudem usłyszała, że ćwiczę. Ja byłam w swoim pokoi na górze, a ona w salonie na dole. Muszę kłamać, bo jeszcze zacznie mnie obserwować, potem ważyć itd. Czy ona nie widzi, że już nie jestem niestety tą kruszynką, która nie ma siły na zrobienie niczego ? Chyba nie. Nawet jak się zorientuje to nie będą mogli mnie zamknąć, bo mam za wysokie BMI.
Dziś sobie myślałam, że po co się odchudzać jak ledwo co się zaleczyłam i wróciłam z piekła, że jeszcze przede mną całe życie i potem mogę jak to nie będzie aż tak świeże, że zaraz znowu zacznę się głodzić. Ale zaraz ana, moja kochana, mi wygarnęła, że ja chuda nie jestem, a młoda dziewczyna powinna być, że moja dieta nie jest niskokaloryczna.Przypomniała co czułam jak byłam najgrubsza, a potem szczęście przy chudnięciu.
Czekam, aż znowu będę mieć przerwę pomiędzy udami.
Nie wiem jak inni, ale ja chyba wolę leczyć się na anoreksję niż na nadwagę. Ze mnie teraz grubas, nie anorektyczka. Hahaha, anorektyczki nie ważą 60 kg.
Dziś równo 1500 kcal, 2 h chodzenia i 30 minut ćwiczeń
Muszę być chuda, powinnam jeść mniej, a ćwiczyć więcej

Ask - ask.fm\skinnythiny Pytajcie o co chcecie


 




 

wtorek, 25 lutego 2014

#12 Weightless

Czy tak będzie wyglądało moje życie już zawsze ? Sama nie wiem co robić - z jednej strony "musisz być chuda, już nie pamiętasz jak zawsze o tym marzyłaś, jak cię nazywali grubą świnią", a  z drugiej strach, że doprowadzę swoją psychikę do tego co już było. Jednak głos nr 1 jest silniejszy od drugiego. Muszę być silna, muszą być chuda. Nigdy nie zapomnę jak bardzo chciałam być lekka jak motyl, ale nie miałam woli i na diecie wytrzymywałam najwyżej tydzień. Zabawne jest też to, że żarłam na prawdę dużo i ryczała, że mam zły metabolizm, że nic mi już nie pomoże. Cóż, dopiero z perspektywy czasu widzę, że to nie było normalne jedzenie. Tak się zastanawiam, dlaczego musiałam urodzić się gruba ? dlaczego musiałam pokochać to, co najbardziej tuczy ? dlaczego dzieciaki musiały się na mnie wyżywać ? dlaczego ześwirowałam. gdy osiągnęłam swój cel - chudość ?
Dużo tych "dlaczego" w moim życiu, ale ja wiem jedno - nigdy nie byłam normalna ani nie będę. Mam zjechaną psychikę (dziękuję "kochani" rówieśnicy"{nie tylko wy} z przedszkola i podstawówki.
Mam chorobę psychiczną, zaburzenia osobowości i wrażliwy układ nerwowy. Och jak miłlo jest być predysponowaną do świrowania.
Znowu obsesja mnie pochłania, ciągle myślę o wyglądzie o odchudzaniu. Wątpię, że się skończy na 50 kg.
Nie ma co płakać, trzeba  wziąć się w garść i docenić, że los dał mi anę w najczystszej restrykcyjnej formie. Raz jej nienawidzę, a raz kocham. Chciałabym, by żarcie nie grało takiej roli w moim życiu, chcę być normalna !
Robię bardzo źle, że się odchudzam. Ale co oni, ci, którzy mi zabraniają, mogą wiedzieć o kompleksie grubasa, płakaniu nad tłuszczem swojego ciała patrząc w lustro ? Pierwszy raz chciałam się odchudzać  w wieku 6 lat. Już nie mogła wytrzymać tych obelg wobec siebie i patrzenia na chudzinki, które żrą co chcą, a dorośli się nad nimi rozczulają jakie malutkie, drobniutkie, że mają jeść więcej, bo są zbyt chude.
Całe życie czekałam na te same słowa, które kiedyś słuchałam z zazdrością ... Udało się już raz, ale chcę je słyszeć znowu nawet kosztel zdrowia
Muszę być chuda. Ana znowu pożera moją duszę.

Dziś jak na razie 465 kcal, godzina chodzenia i 30 minut ćwiczeń
edit +800 kcal i następna godzina chodzenia

Macie pytania ? ask.fm/skinnythiny






poniedziałek, 24 lutego 2014

#11 Moje ciało, ale tylko ono ...

Czuję jak znowu oddaję się Pani Perfekcji. Zabiera całe moje ciało, myśli, umysł. Liczy się tylko ona - chudość. Nie mogę się już doczekać, gdy znowu zaczną mówić "Ty chudzino", "drobinko" itd. Czasami żałuję, że przeszłam na stronę chudość. Wyrzuty znowu wyją, odzywa się poczucie, że robię dla Niej za mało. Stało się i już, trudno. Wolę być anorektyczką niż grubasem. Czyż to nie piękne - wszyscy mi poświęcają więcej uwagi, chcą bym się czuła dobrze, spełniają każdą jedzeniową zachciankę bym się tylko nie odchudzała ? Brutalne lecz szczere, oto właśnie chodziło mojej podświadomości. Tylko, że ja się nie daję i biegnę ku pięknemu ciału, chudości. Nie robię nic złego, nie głodzę się, odchudzam się zdrowo i ćwiczę.
Dziękuję Wam bardzo, ludzie, którzy traktowali mnie jak grubasa, wyzywali od świń lub w jakikolwiek sposób dawali do zrozumienia, że jestem tłuściochem, tą gorsza. Przez was ześwirowałam. Dziękuję.
Jestem najlepszym sługą Any, jej komandosem. Zrobię wszystko, wyrzeknę się uczuć, ciała, znajomości,  a nawet życia  w imię chudości. Muszę być chuda. Na 50 kg się nie zatrzymam.
Pamiętam jak kiedyś na pewnym blogu czytała, że dziewczyna o moim wzroście i wadze 60 kg nazywa się grubą. Myślałam sobie - chciałabym tyle ważyć. Teraz już wszystko rozumiem, bo czuję się słonica.
Jak ja mogłam doprowadzić się do 72 kg kiedyś ? Teraz bym wolała się zagłodzić  zabić niż tyle ważyć.




Boję się, że rodzice coś podejrzewają, bo 1) nie jadłam na śniadanie tych wstrętnych tłustych placków 2 dni temu (a je lubię)
2) w pizza hut wczoraj nie wzięłam deseru, a cała rodzina się nimi zajadała

Bilans z wczoraj : ok 1100 kcal, chodzenie 1,5 h i ćwiczenia 10 minut
Dziś - musline 167 kcal, ćwiczenia 15 minut (jak na razie)

Moje ciało znowu będzie moje ...







sobota, 22 lutego 2014

#10 Thin is sexy

Witam po nieobecności ! Siedziałam w Wawie u cioci. Wstyd się przyznać, ale to był czas wpierdalania bez ograniczeń.Przy okazji zapomniałam mojego uszczęśliwiacza (zotralu) i czułam się jakby ktoś wbijał mi gwoździe w neurony. No i mam efekt - wstrętne 60 kg na wadze !!! Zbyt długo marzyłam o byciu chudzinką, zbyt długo walczyłam, zatem od wczoraj jestem na 1500 kcal (chcę schudnąć, a nie się zagłodzić), chcę osiągnąć 50 kg. Obiecuję, że na tym się zatrzymam. Chudzi mają w życiu lepiej, sprawdzone na własnej skórze. Urodziłam się grubasem i od małego wiem, jak tacy ludzie mają ciężko w życiu. Bycie chudą jest moim przeznaczeniem,
Boję się schizofrenii, jednocześnie ciągle o niej czytam i oglądam ...


Wczoraj - ok. 1200 kcal+ 2 h chodzenia
Dziś jak na razie 350 kcal (będzie więcej) + 1 h spaceru i 20 min ćwiczeń


środa, 5 lutego 2014

#9 Anafaza

Dziś byłam bliska stanu między histerią, a szałem. Rano zakładałam soczewkę i nagle gdzieś spadła. Po pół godzinny szukaniu stwierdziłam, że przepadła w otchłań otworu w umywalce. Już miałam wychodzić z domu, gdy mama zapytała czemu moja soczewka leży na blacie w łazience. Normalnie kamień spadł mi z serca !
Muszę nauczyć się robić kreski eyelinerem, bo dziś zamiast malutkich, których prawie nie widać, zrobiłam ogromne grubasy. Masakra jakaś, trudno, wszystko przede mną. Tak jak prosiłyście, wrzucę fotkę moich oczu, ale nie dziś.
Kolejna wizyta u terapeuty za mną, było całkiem ciekawie - nauczyłam się relaksować i mam to powtarzać codziennie przed snem - najpierw 3 głębokie wdechy, a potem tak jakby wczuć się siebie, w każdą część ciała. Niezwykłe doświadczenie.
Moja nauczycielka od historii odeszła na urlop macierzyński, ehh szkoda. Świetnie było z nią na lekcjach, do tego bardzo mnie doceniała. Chociaż w mojej szkole są inni dobrzy nauczyciele tego przedmiotu.
Dziś na stacji mama kupowała sobie hod-doga i chyba ze 3 razy pytała czy też chcę. Jakoś dziwnie się przy tym czułam. Oczywiście za każdym razem odmawiałam z satysfakcją.
Co do nazwy posta - to tylko nazwa jednej z nazw fazy podziału komórki. Chcę normalnie podchodzić do jedzenia i wyglądu, a nie zagłębiać się błędne koło. Już trochę się z tego wygrzebałam i nie chcę tego zaprzepaścić.
Chcę już wiosnę ! Słońce sprawia, że czuję się jakby był początek marca,a nie lutego. Poza tym, nie mogę się doczekać aż mi się ferie rozpoczną. Niestety mam w tym roku na końcu, ale na szczęście w przyszłym na początku.
Lecę zająć się matmą, której nie cierpię, ale mam ją zdawać. Nie wyobrażam sobie tego, bo to przedmiot, z którym mam największe trudności. No ale mus to mus.


wtorek, 4 lutego 2014

#8 Starry eyes

Postanowiłam, że do diety wracać nie będę i nie odchudzam się. Nie warto, mam jeszcze swój czas na takie rzeczy w przyszłości, tym bardziej, że nie jestem już kluchą 70 kg +. Jestem szczupła, a nie wychudzona i ok. Przecież mogę się tyloma rzeczami zajmować, a nie tylko pędzić bezmyślnie za coraz niższymi wymiarami ... Takie oto myśli przyszły mi w nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy nie mogłam zasnąć. Czułam się fatalnie, wiadomo - być zmęczoną i nie móc zasnąć to męka. To powiązane z niedoborami w organizmie. Myślę, że nie warto wracać do tego co było, bo ból serca i łapanie oddechu z ledwością po wejściu na 1-wsze piętro to nic przyjemnego. Postanowiłam sobie powtarzać takie oto rzeczy :
- Jestem wystarczająco dobrym człowiekiem
- Tak jak każdy mam słabości
- Szanuję siebie i lubię
- zasługuję by być kochaną i lubianą (nie przez wszystkich, oczywiście, ale przez rodzinę i inne bliskie osoby)
Taka jest prawda, że muszę uwierzyć w siebie, zaakceptować taką jaką jestem. Oczywiście nie chodzi o to by jeść tony czekolady i hamburgerów, zapijać to litrem coli, siedzieć tylko przy komputerze i nic innego nie robić. Cały czas ważne jest dla mnie, by jeść zdrowo, żyć zdrowo, myśleć zdrowo.
Hahaha ciekawe ile wytrzymam, muszę być najlepsza, najchudsza, nie mogę sobie pozwalać na słabości, ana szepcze : teraz nażryj się słodyczami jeszcze do tego ... wiem, że nie wytrzymasz długo z takim myśleniem, przecież już dziś patrząc na słońce myślałaś o wiosennym odchudzaniu. Ty chcesz idealne 40 na wadze. Nie pamiętasz, że bycie chudą jest ważniejsze od bycia zdrową ?
Kupiłam sobie soczewki powiększające oczy. Są zielone i muszę przyznać, że oczy dzięki nim wyglądają niewiarygodnie. Są wielkie jak u postaci z anime. Do tego zrobiłam sobie makijaż powiększający oczy, efekt był piorunujący. W wolnym czasie wezmę się za makijaż Gyaru. Jest przepiękny, ale czasochłonnym. Trudno, wszystko wymaga chwili nauki, ale efekty są warte.



niedziela, 2 lutego 2014

#7 Breath me

Dietowo jest dość dobrze, ale dziś się wściekłam. Wstaję rano, a mama do mnie, że mi zrobiła placki na śniadanie. Wstrętne, tłuste, smażone placki z cukrem. Masakra, jednym słowem.Niestety musiałam je zjeść, żeby się nie czepiała i nie zauważyła, że znowu się odchudzam. Zresztą ona mnie strasznie denerwuje, znowu się z nią pokłóciłam (nie, nie o żarcie). Wczoraj upiekła wieczorem ciastka i chciała mi je wcisnąć, ale się nie dałam.
Nie wiem czemu, ale często myślę o bulimii i panicznie się jej boję.Podobno anoreksja często przechodzi w bulimię, kompulsyjne jedzenie czy coś jeszcze innego (i vice versa - u mnie zażeranie smutków przeszło w zagładzanie smutków - dobrze, że wtedy nie miałam świadomości, że to ile i jak się obżeram kwalifikuje się do leczenia).  Ana jest taka czysta, szlachetna. Jeszcze nigdy w życiu się nie przeczyściłam ani nie prowokowałam wymiotów Boję się, że kiedyś będzie ten pierwszy raz. Jednak co by nie mówić, niezależnie jaki ma się typ ED to jedno gówno, bo wszystkie biorą się z tego samego - braku akceptacji siebie i niskiej samooceny ... Mimo wszystko, ja wolę znać się tylko z Jej chudością i nikim innym. Anoreksja typu restrykcyjnego to królowa,moja duma, nie chcę tego zniszczyć. Tak patrzę na swoje zdjęcia z czasów 45 kg i myślę sobie, że byłam piękna. Tak już mam i zawsze miałam, że kocham niezdrowe wychudzenie, bladość i sterczące kości. Myślę, że schudnę do 50 kg i sobie wtedy odpuszczę dietę. Wcale nie odpuszczę, żadna liczba na wadzę mnie nie uszczęśliwi, nienawidzę jedzenia, chcę żywić się powietrzem, jestem grubasem.
Poza tym oglądałam dziś tutorial Venus Angelic jak zrobić makijaż dollfie, powiększający oczy. Jest świetny ! Nawet ja zaczęłam przypominać człowiek, polecam. Ogólnie Venus ma fajne video, ciekawa osoba.
Mam nadzieję, że to nie prawda, że z ED wyjścia nie ma ... Wolałabym nie wiedzieć, że całe życie będzie się kręciło wokół diet i żarcia. Czasami niczego tak nie żałuję, jak odchudzania,a raczej tego, że nie zatrzymałam się na moim zdrowym celu wagowym. Trudno, bieg za perfekcją się już zaczął, trzeba było myśleć wcześniej. Teraz trzeba w nim wziąć udział, przecież nie chcę być tą górą tłuszczu, co kiedyś. Zastanów się dobrze, czy chcesz być znowu wytykana, czy może raczej podziwiana. Perfekcja ma swoją cenę i należy się  najsilniejszym ...
 Marzę o chudości.
 Marzę by mi sterczały kości.
 Marzę by być tak chudą, by się inni o mnie bali.
 Marzę, by żyć samym powietrzem.
 Po co żreć jak można być chudą ?






sobota, 1 lutego 2014

#6 Just perfect

Od dziś znowu to robię, po prostu muszę ... Zamierzam schudnąć do 50 kg i ani grama więcej. Muszę się zająć znowu czymś konkretnym w życiu. Znowu pragnę być drobinką. Chcę 40 w udzie i na wadze.
Dziś przeglądając sieć natrafiłam na Dollfie Himemimi. Ona jest piękna, jestem pod wrażeniem tego jak wygląda teraz, a jak kiedyś. Zazdroszczę umiejętności robienia makijażu. Jak patrzę jakie umiejętności mają wszyscy wokół i jak wyglądają to czuję wstyd i niedosyt. Ale jutro lecę po eyeliner i uczę się robić taki makijaż ekstremalnie powiększający oczy. Dziś oglądnęłam z 100000 filmików na yt o robieniu makijażu i wiem, że muszę poćwiczyć z tym, ale warto. Moje małe oczka wreszcie będą po ludzku wyglądać. W poniedziałek idę po soczewki lens ... Jakaś nadzieja na mnie jest, nic nie ma za darmo. Chociaż znam osoby, które są piękne, nawet bez makijażu. Trudno, mi to nie było dane : ani piękno, ani mądrość, ani jakieś talenty. Taki tam pech. Mi była dana ana, taki bonusik od losu.Miło, nie powiem.
Poza tym trafiłam na bloga dziewczyny, która mieszka i pracuje w Singapurze. Kraj wydaję się być dość ciekawy, aż zaczynam myśleć o wyjeździe w te rejony po studiach.
Dziś notka trochę mało na temat.
                                                               Dollfie Himemimi